Kwiecień 2025

Wpis z dani 04.05.2025 r. 
TVN 24 Kawa na ławę. Dyskusja o poparciu przez Prezydenta RP kandydata w wyborach na Prezydenta RP.

Jedni popierają decyzję Prezydenta inni ją negują. Zasadnicze pytanie, jest czy Prezydent RP jest politykiem czy nim nie jest. Urząd jako taki jest polityczny więc Prezydent RP też jest polityczny. A, to znaczy, że może być zarówno kimś kto wspiera daną opcję/formację polityczną jak i kimś kto wspiera więcej niż jedną formacji politycznych jak i kimś to nie zgadza się z żadną formacją polityczną. To, że Konstytucja RP, zdaje się, bo nie wiem, mówi, że Prezydent RP jest apolityczny to, jak dla mnie, błędny zapis. Też w zakresie przynależności partyjnej osoby pełniącej ten urząd. Ten zapis, o ile jego sens jest taki, nakazuje żeby kandydaci na Prezydenta RP byli bezpartyjni w chwili złożenia podpisów swojego poparcia do PKW. A, to chyba nie jest stosowane. Do tego, ten zapis może też wymagać, że jedynie czynni* sędziowie mogą kandydować na urząd Prezydenta RP. Bo oni co do zasady muszą być bezpartyjni. A, jako sędziowie, zwłaszcza ci z długoletnim doświadczeniem mogą mieć odpowiednią wiedzę do rozstrzygania politycznych dylematów. Kiedyś już coś w tym temacie pisałem. Tak więc póki co Prezydent RP ma prawo wydać, nawet sprzeczne, komunikaty o tym czy i kogo wspiera jako kandydata na urząd Prezydenta RP. Takie jego prawo. 
* czynni, ewentualnie emerytowani. Jeżeli, jako emerytowani nie są zaangażowani politycznie.

Wpis z dnia 24.04.2025 
Komentarz do artykułu w wp.pl "Krajew: Niepewność i brak klarownej strategii Trump zastępuje podlizywaniem się Rosji"

Trump jest chyba pragmatykiem. Do tego chyba jest ponadnormatywnie ambitny. Do tego ma wieloletnie, nawet bardzo wieloletnie doświadczenie w biznesie, w zdobywaniu i utrzymywaniu pozycji. Zatem też jest uczulony na punkcie jej tracenia. Ale też, jako były Prezydent, jest nauczony czym jest przegrana. I, zapewne nie ma ochoty znowu tego czuć. Gdy doprowadzi do "porozumienia" i Rosja z Ukrainą podpiszą jakąś "ugodę" to zacznie się nagonka na Prezydenta Trumpa. A to jeszcze wyższy poziom pozycji niż Donalda Trumpa jako biznesmena/polityka więc też wyższy poziom ambicji. Nagonka byłaby zarówno w USA jak i w wielu państwach. Dowolna umowa, którą podpisze Rosja, z wyjątkiem tej że Rosja oddaje wszystkie terytoria, też Krym, będzie omawiana i oceniana jako zwycięstwo Rosji. Też nad Trumpem/USA. I, jako porażka Ukrainy. Oczywiście, jak już wiadomo, Trump nie chce uwzględniać Krymu w negocjacjach uważając, że czas na jego odzyskanie minął sporo lat temu. Oczywiście umowa nie musi zawierać deklaratywnej akceptacji Ukrainy zajęcia Krymu przez Rosję. Chociaż podobno Rosja tego oczekuje. Zatem wyłączenie Krymu z ustaleń to byłoby, może jest, bo nie wiem co ustalili, dość dobre posunięcie ekipy Trumpa. To by ich chroniło przed obstrukcją polityczną po podpisaniu "porozumienia". Jeżeli tego nie uwzględniają to, jak wspomniałem, byliby pod ciągłym, a nawet historycznym/dziejowym, pręgierzem. I, oczywiście, to byłaby woda na młyn Chin, które, jak już wiadomo, już "pukają do drzwi" Kanady w celu okrążenia USA. I, zapewne wkrótce też do Meksyku, z jakąś nową ofertą. Być może z Kanadą chodzi Chinom o wzmocnienie albo o utworzenie jakichś szlaków pozahandlowych. Coś tam było o jakiejś substancji, która wędrowała do USA z Meksyku i podobno z Kanady, ale tak naprawdę z Chin. Jeżeli coś takiego powoduje utratę kontroli zdolności życiowych to należy to traktować jako wojnę "zastępczą" z USA. Zatem propozycja Chin dla Kanady pewne też uwzględnia tego typu działania. Wracając do wątku głównego. Co może zrobić Prezydent Trump i jego ekipa żeby "wyjść na swoje" w kwestii Ukraina/Rosja? Jedną prostą rzecz. Nie doprowadzić do podpisania umowy między nimi. Ale musi to zrobić tak żeby było, że chcieli żeby podpisali, a Rosja z Ukrainą się buntowali. Zatem. Żeby Ukraina nie chciała podpisać to Trump musi wymagać od Ukrainy tego na co Ukraina nie zgodzi się w żadnym razie. Czyli, musi chcieć od Ukrainy zgody na to że Krym jest Rosyjski "na zawsze". Dlaczego Trumpowi i USA musi na tym zależeć i zależy? Bo Ukraiński Krym to "pokusa" dla Chin. A, że USA mają pewnie doświadczenie, które też Rosja wzmacnia swoją narracją, bo to pewnie prawda, że Ukraina dość chętnie chciała oddać swoje terytoria we władanie Chin, co poniekąd wiadomo, a, Rosja, jak wiadomo, nie ma ochoty oddać nawet jakichś kilku wysp Kurylskich Japonii, to dla USA lepszą opcją jest żeby Krym i te tereny które kiedyś chciały Chiny w "dzierżawę" w Ukrainie były we władaniu Rosji. T jest oczywiste i logiczne. Zresztą, chyba już o tym kiedyś pisałem, cała ta Rosyjska ekspansja miała na celu przejęcie terenów które były przecież kiedyś traktowane jako Rosyjskie, od Ukrainy, która jak wiadomo, jeszcze wtedy była dość "biznesowo" nastawiona do użyczania swoich ziem innym państwom/korporacjom - poza użyczania ich Rosji. Pewnie dlatego też Trump nie "ceni" Europy. Bo tu też była dość dobrze rozwinięta współpraca z Chinami. Jak już wiadomo, Chiny z Rosją idą na udry. Chyba pisałem że tak będzie. Tak jak i to, że Rosja woli trzymać z USA, a, USA z Rosją. Trump to tylko "wykonawca". Wiadomo, że jeszcze za Bidena wielu z USA uważało że trzeba trzymać z Rosją. Zatem, dla USA lepszą opcją jest brak porozumienia między Ukrainą i Rosją. Porozumienie to zapewne też jakieś oferty dla Ukrainy od Chin. A, to i dla USA i dla Rosji niezbyt dobry scenariusz. Jaki zatem byłby dla USA dobry? Zajęcie Ukrainy przez Rosję i wprowadzenie tam rządów Rosyjskich albo proRosyjskich. Z punktu widzenia USA/Trumpa Ukraina nie sprawdziła się, nie tylko jako potencjalny sojusznik/członek NATO, ale też w ogóle, jako partner USA. Za to Rosja jest dla USA pewną przeciwwagą odnoszącą się do Chin. A, zapewne byłaby jeszcze większą. Bo takie negocjacje na pewno obejmują wiele wątków pobocznych. A dla USA nawet głównych. Rosja, z jej punktu widzenia miałaby ochotę zakończyć działania w Ukrainie, ale możliwość, że to by oznaczało zainteresowanie się Ukrainą przez Chiny jej na to nie pozwala. Tak jak i zapewne USA też nie. Oczywiście, można uznać, że to, że Chiny byłyby w Ukrainie nie musi oznaczać jakiejś wielkiej straty dla USA i dla Rosji. Albo można wymóc na Ukrainie jakieś dodatkowe zakazy związane z Chinami. Pytanie, czy dałoby się je potem egzekwować. Bo gdyby byly tam już jakieś inwestycje to pewnie opór byłby większy. Do tego oczywiście, dochodzą też ambicje Ukrainy dla której utrata tylu terenów to nie tylko być albo nie być. Teoretycznie, bo wiadomo, że nie mają tylu Ukraińców którzy chcieliby zasiedlać wschodnie tereny. O ile w ogóle są jacyś chętni, nawet ci którzy stamtąd wyjechali, żeby tam mieszkać/żyć. Zatem Trump co do zasady woli żeby tam wciąż były działania wojenne. Przynajmniej tak długo aż on w USA zajmie wszystkie ważne pozycje i poustawia się też w różnych pozycjach poza USA. A, nawet głównie poza USA. Oczywiście musi grać w grę, że chce zakończenia działań w Ukrainie/Rosji. Bo tego wymaga jego image. Ale, jak wiadomo, już poszły wici, że chętnie zrezygnuje z "powstrzymywania" działań wojennych. Bo to jest w jego interesie. Zajęcie przez Rosję Ukrainy to dla USA, jak wspomniałem tu i wcześniej, okazja i to duża, do rozwoju biznesów z Rosją. Oczywiście jest wiele wątków/odnóg tych uwarunkowań i związanych z tym korzyści/strat/możliwości/blokad. I, jak zawsze, chodzi o utrzymanie przewagi i większego znaczenia USA.
Z, punktu widzenia Rosji dość korzystna mogłaby być współpraca z USA, ale chyba korzystniejsza z UE, w, tym z Ukrainą. Nawet z oddaniem jej terenów albo z podziałem administracyjnym - dwuwładzą na spornych terenach, w, tym w Krymie. Przynajmniej na jakieś ćwierć wieku. Taka opcja, z punktu widzenia Rosji, zwłaszcza ambicjonalnego i długoterminowego byłaby bardzo korzystna i nawet najkorzystniejesza. Ale jest kwestia co na to Ukraina i ci, którzy ją wspierają. Bo, jak wiadomo, nie o samą Rosję i nie o samą Ukrainę toczy się ta batalia. Ale właśnie takie rozwiązanie byłoby dla obu tych państw najlepsze. Właśnie z pominięciem USA, Arabii Saudyjskiej, Niemiec, Francji, Chin, Wielkiej Brytanii i Polski. Ani Rosja ani Ukraina nie mają powodów żeby unikać tego typu rozwiązania. Chyba że oba te państwa są "na postronku/postronkach" innych państw.
Oczywiście, rozmowy jako takie byłyby trudne, ale już sam fakt ich prowadzenia byłby budujący i tworzący nową jakość i perspektywę. Oczywiście, Rosja musi zrezygnować z swoch żądań ingerujących w tożsamość państwową Ukrainy, w, tym w kwestii uzbrojenia. Co najwyżej może zażądać, żeby, dajmy na to, 50% zakupów sprzętu wojskowego w Ukrainie pochodziło z Rosji. Przynajmniej przez jakiś czas, dajmy na to te ćwierć wieku. Oczywiście, jeżeli Ukraina jako taka jest zmuszana do brania pod uwagę opinii innych państw to takie negocjacje mogą nie mieć szansy powodzenia. Ale nawet w takim przypadku takie, choćby wstępne, spotkania byłyby dla Rosji i dla Ukrainy bardzo korzystne. Też w zakresie dyplomacji międzynarodowej. Jakby co to macie moją zgodę. Za darmo. To a'konto wyrażania miłości o której wspomniałem na Xsie. 

Wpis z dnia 19.04.2025 r.    "Komentarz" do Dobry wieczór, Polsko 

Odnośnie ceny masła w Polsce i w Niemczech. Dlaczego w Polsce jest droższe? Bo Polacy to naciągacze, a, Niemcy to ludzie kierujący się uczciwością. Takie są fakty rzeczywiste, a, nie te propagandowo-"patriotyczne". W, Polsce nie ma społeczeństwa. Jest za to kilkierstwo i kunktatorstwo. Niemcy jeszcze w ubiegłym wieku budowały struktury społeczne - czyli, zasady którymi wszyscy mieli się kierować. Co do Polski to wiadomo, każdy sobie rzepkę skrobie. Gdy jeden przestrzega czegoś to drugi robi biznes na tym samym. Kolejna kwestia to, nie tyle skąpstwo Niemców, ile rozrzutność Polaków. Zakupy to dla nich rytuał. Dlatego małe sklepy nie będą miały dobrej passy. Polacy idą do marketów bo tam moga wziąć wózek, pojeździć po markecie, pooglądać, włożyć do wózka różne produkty, których często nawet pewnie nie jedzą, zapłacić kartą - żeby wszyscy widzieli, że dużo/że ich stać. Potem do samochodu i hajda, szczęśliwi, że im Bóg/los sprzyja. I, to też jest wygoda. Pod tym względem, że sami wybierają produkt. I, co ważniejsze, że w tym czasie nikt nie czeka w kolejce aż skończą zakupy. Te same zakupy w małym sklepie, pomijając często wyższą cenę i brak "promocji" zajęlyby sporo więcej czasu. A, kolejka ludzi by czekała, czekała, czekała. I, następny w ten sam deseń. To ile czasu na to by trzeba było? Kolejna kwestia to sklepy spożywcze na franczyzie. Wiadomo, że są zwolennicy kupowania w takich sklepach. To, gdy w danym miejcu/miejscowości jest kilka takich sklepów to zwykłe sklepy mogą mieć większy problem z sprzedażą. Do tego pewnie dochodzą ceny hurtowe, które pewnie są wyższe dla sklepów. Markety mają swoją bazę dostawców więc ich ceny są pewnie jeszcze niższe. Kolejna kwestia to ceny produktów. Dobrze wykonany produkt ma swoją cenę - i to widać na targowiskach u sprzedawców prywatnych. Wędlina jest sporo cięższa niż w zwykłym sklepie. Do tego cena też jest dość wysoka. A, to daje efekt wagi do kosztu. A, skoro oni mają "drogo" to sklepy też - efekt śnieżnej kuli. I, to nakręca koniunkturę cen. A, skoro wędliny są drogie to inni też jakoś muszą podnieść ceny żeby zarobić na te drogie wędliny. Wędliny są drogie bo zapewne, jak już pisałem, Polacy zatrudniają wielu Ukraińców, też w takich firmach. A, to z kolei oznacza więcej wydatków na płace i inne koszty. To wymusza konieczność zarobienia pieniędzy, które zarabia się poprzez wyższe ceny produktów oddawanych do sklepów - pewnie z pominięciem hurtowni. A, jeżeli dostawa jest bezpośrednio do sklepów to oznacza to działanie na skraju opłacalności albo chęć ominięcia pośredników w celu przejęcia zysków. To oczywiście ma swoje plusy, bo towar jest bezpośrednio od producenta. Ale też oznacza mały margines rezerw finansowych/kapitałowych. Bo ceny powinny być w takim przypadku dość niskie. A, skoro nie są to działa tu kilka mechanizmów. Jeden to mechanizm "zbioru"/"zaboru" gotówki od ludzi. Drugi, to ryzyko opłacalności. Granicą jest chęć kupowania produktu. Oczywiście, tu jest problem z dużymi marketami/z ich ilością na danym terenie. Kiedyś były jakieś ograniczenia, ale odkąd PiS zaczął mieszać to zrobił się bajzel. A, to z kolei wpływa na ceny produktów od Polskich producentów. Nawet jeżeli sprzedają tym marketom swoje towary to pewnie po cenie wymuszonej ilością. A, to też oznacza koszty w postaci braku zysków odpowiednich do wykonanej pracy. Czyli, powstaje konieczność "wyrównania" straty przez wyższe ceny dla innych punktów odbierających towar, czyli, dla sklepów. Stąd też pewnie sprzedaż bezpośrednia do sklepów. Oczywiście, wszyscy uważają, że ludzi stać więc ceny mogą być wyższe. A, kogo nie stać to albo niech zarobi pieniądze albo niech nie je, albo niech mu rodzina zafunduje. Inna kwestia to termin sprzedaży towaru. Im szybciej tym pewniejszy zysk. Im dłużej, a, przy spożywce są terminy przydatności/ważności tym szanse na zysk maleją. Do tego trzeba zamawiać nowy towar więc powstają zatory. Kolejna kwestia to sami ludzie. Było coś niedawno w tv, że młodzi ludzie są "zgarniani" przez duże aglomeracje z całego terenu danego regionu. A, je się więcej gdy jest się młodym. Starsi już tyle nie jedzą i tak szybko nie trawią. To gdzie idzie zysk z sprzedaży? Tam gdzie są ci w młodym wieku. Może trzeba pomyśleć o "janosikowym" pod tym kątem, dla małych firm? I, nie tylko dla sklepów, ale też dla każdej innej działalności jednosobowej? Czyli, żeby duże firmy "sponsorowały" takim jednoosobówkom, ale tym normalnym, a nie tym co to zamiast etatu mają działalność a są praktycznie na etacie, różne koszty. To jest do zrobienia. Na przykład, na ZUS/NFZ. Sposób może innowacyjny, ale co do skutków dość korzystny. Zarówno dla tych jednosobowych jak i dla tych "sponsorujacych". Taka firma "opiekun" to też prestiż. Do tego może jakieś państwowe, religijne, nagrody, wyróżnienia itp. Dla tych małych to duże wsparcie i też poczucie bezpieczeństwa, ale też pewnej wspólnoty. Warto się tym zająć. Choćby w ramach deregulacji. Jest też kwestia zarobków "pod stołem". Pewnie wielu ma tak skonstruowane dochody, że jakąś część, zwłaszcza różnych premii jest bez uwzględnienia w składkach/podatkach. To ma swoje przełożenie na ceny produktów - głównie żywnościowych. Ludzie kupują dużo jedzenia bo ich stać. Ale nawet jeżeli to tylko margines to jednak te 800+ pewnie też dużo daje. Zwłaszcza przy kilku dzieciach. Ciekawe, ile z tych pieniędzy jest oszczędzanych na start w dorosłość dziecka, a ile idzie na bieżące wydatki dla całej rodziny? Przy odkładaniu to sporo pieniędzy bo na rok to prawie dziesięć tysięcy. A, licząc ileś lat takich przychodów to robi się z tego dość spora kwota. Ciekawe, jak to jest w domach dziecka z tym dodatkiem. Czy w ogóle jest i kto z tego korzysta? Co do 800+ dla Ukraińców/Filipińczyków/Hindusów i innych pracujących w Polsce to, jak już pisałem, uważam, że nie powinni dostawać takich świadczeń.

wpis z dnia 19.04.2025 r.
Komentarz do artykułu w TVP.info "Umowa wygasła, można strzelać. Rosja korzysta z okazji"

Jaką opcję ma Rosja w Europie? Bycie chłopcem do bicia jej nie odpowiada. A, tego chce kilka państw w Europie. Europa, w, tym Polska dostała ode mnie szansę na rozwój gospodarczy bez zawirowań wojennych. Usunąłem z Europy mury polityczne i gospodarcze. Dałem kilkadziesiąt lat solidnego rozwju, a, przynajmniej szans na taki rozwój. W, zamian chciałem trochę dla siebie. Tak żebym mógł czuć, że żyję. I, co? Kiedyś to się mówiło w coś tam coś tam cięcie też zajęcie. Czyli, spadaj dziadu. To drugie to, jak wiadomo, do mnie. To pierwsze to nie o mnie tylko o tych którzy mieli dawać mi pieniądze i inne "dobra materialne". Chociaż ci wszyscy pewnie uważali, że to właśnie mnie dotyczy. Ale, jak wiadomo, uzmysłowiłem ludziom i to wiele razy, że jest/było zupełnie inaczej. Wielu ma to w tak zwanym gdzieś i zupełnie nie interesują się tematem moich oczekiwań. Cóż. Czegoś się tu nauczyłem. To, że zwykli ludzie mogą nie czaić tematu brałem pod uwagę. Ale, że politycy/władza, też religijna mnie zbyje i ... to już duży afront. Pisałem już kilka razy więc to nie nowina. Rosja, jak wiadomo, zawsze bazowała na tym co dawali inni. U siebie też produkowali, ale pewnie to czego nie chcieli ujawniać. Z, punktu widzenia Rosji militaryzm napadowy, czyli, inwazje na inne państwa to dość skuteczny środek do zajmowania uwagi świata. I, oczywiście, do pozyskiwania nowych możliwości. Czy Rosji zależy na zakończeniu działań w Ukrainie? Chyba nie. Ma zajęcie dla wielu ludzi. Może bez oporów zajmować się tym czym lubi. Czyli, produkcją militarną i robieniem zamieszania w różnych państwach. A, to zapewne tylko mała część z tego do czego ma chęć. Ja, jak pisałem, mógłbym zakończyć tę Rosyjską "eskapadę" w Ukrainie. Tyle, że, ponieważ to było już wiele lat temu robione - to, czyli programowanie sytuacyjne, to nie jest takie oczywiste. Warunek był prosty - będą dla mnie pieniądze wtedy gdy będę ich chciał to będę robił tak jak trzeba. Nie będzie dla mnie pieniędzy to scenariusz będzie odpowiedni do sytuacji. Forsy i w ogóle niczego fajnego dla mnie nie było. Za to była/jest postawa w stylu jak wyżej napisałem. To oznacza brak mojego zainteresowania się sytuacją. Czyli, też brak oporów na różne ewentualności. Jakby nie było wielu pewnie uważa że bredzę pisząc, że to ja robiłem żeby było dobrze. Zapewniam że nie bredzę. Udowodniłem to tyle razy, że już nawet nie powinienem o tym pisać. I, co więcej, blokuję rozwój sytuacji w kierunku tak zwanego spokoju. Jak już wspomniałem, to, że będą działania w Ukrainie wiedziałem wtedy (i wcześniej) gdy pisałem jakiś króki tekst o wojnie. Nie chce mi się szukać. To zresztą jest niejako oczywiste, bo skoro zablokowałem rozwój z powodu niedawania mi pieniędzy to, siłą rzeczy pojawiła się tendencja do rozwijania aspiracji wojennych/destrukcyjnych. I, to tyczy się też UE/Brukseli. Jak wiadomo, tam też funkcjonuje pewnego typu destrukcja. Ale to się rozwinie w coś większego. Bo to że w ogóle piszę/tłumaczę moje nastawienie też ma swoje ograniczenia. Przeważnie tego nie robię. Ale, ponieważ to jakby ostania wersja, czyli stan informacji ogólnoświatowej, to chciałem i musiałem stosować wariant związany z cierpliwością. Ale, jak widać, nic to nie dało. A, nawet wręcz odwrotnie. Stabilizacja "techniczna" utrwaliła przekonanie/pewność, że wszystko da się zrobić/naprawić własnymi środkami więc nie ma potrzeby żeby komuś takiemu jak ja płacić albo w ogóle interesować się takimi "bzdetami". Może i tak. Ale to też jest oznaką pychy. A, jak wiadomo, wielu z tych wszystkich ludzi to tak zwani wyznawcy BOGA. I, zasad z tym związanych. A, to też ma swoje konsekwencje osobowe. Każdy stan rozwijający się bazuje na niszczeniu stanu poprzedniego. To oczywistość. Możliwe, że energetyka stanów poprzednich wyczerpała się albo zmieniła postać na taką niezależną od wcześniejszych uwarunkowań. W, tym tych o charakterze tak zwanym Boskim. W takiej sytuacji płacenie mi byłoby (być może) uważane za stratę, ale też za błąd rozwojowy. Tak oczywiście, nie jest, ale tak to może być postrzegane przez ciąf rozwojowy - ludzi rozwijających sytuację w pożądanym przez nich kierunku. Cóż. Z, tego mogłoby wynikać, że już mi się nie uda nic zrobić ani zarobić. Czyli, że od 2026 roku nic takiego nie zacznie się dziać. A, to co pisałem, że będę robił to jakby głos wołającego na puszczy albo ostatnie podrygi. To może być dość oczywiste. Zwłaszcza, jeżeli to co piszę jest powiązane z rozwojem sytuacji.

Wpis z dnia 12.04.2025 
Komentarz do artykułu w PolsatNews "Kaczyński krytycznie o występie Trzaskowskiego. "Sam tego chciałeś" "

Jak wiadomo, politykiem nie jestem, siły politycznej nie mam, polityką zawodowo się nie zajmuję, ani nie zarabiam, chociaż powinienem, na moich parapolitycznych komentarzach. Tym niemniej chyba jako pierwszy napisałem, że, jak dla mnie, osoby zajmujące w danym czasie stanowisko państwowe nie powinny kandydować na jakiś inny urząd, na przykład, Przydenta RP. Bo to jakby godzi w powagę urzędu który sprawują. Ale, jak wiadomo, inni robią to co sami uważają za słuszne. A, przepisy nie zabraniają więc jest kilku urzędników, którzy chcą mieć w życiorysie przynajmniej to, że byli kandydatami. A, może nawet, że zostali wybrani. Wiadomo, partia broni, partia radzi, partia nigdy cię nie zdradzi. Z, artykułu wynika, że Jarosław Kaczyński użył mojej argumentacji w odniesieniu do Rafała Trzaskowskiego. Co jest oczywiste, bo każdy wie, że ten kandydat jest Prezydentem Warszawy. I, jak widać, chciałby, awansem społecznym, zostać Prezydentem RP. Nie oglądałem tej niby debaty, a, tak naprawdę to chyba telewizyjnego reality szoł (show). Pewnie było dużo picu, dużo kiczu i dużo brylowania. Czy to przystoi pierwszej osobie w Państwie za którą podobno uważany jest Prezydent RP? Nie wiem. A, przecież o to toczy się rozgrywka. I, to nie tylko dla Polaków w Polsce, ale też dla polityków innych państw. Ale może taka ci u nas mentalność, że urząd Prezydenta RP i jego politykę sprowadza się do banialuk? Jaką rolę spełnia w polityce i w Państwie Prezydent RP? Chyba nie jest tylko tak zwanym długopisem? Pierwszy długopis RP to chyba Lech Wałęsa. Chyba nie bez powodu w mediach przypominano jego chęć dania nogi w spotkaniu/debacie z Aleksandrem Kwaśniewskim. Czy to od jego Prezydentury tradycją jest uważanie, że rolą Prezydenta RP jest podpisywanie ustaw i innych tego typu aktów prawnych? Jeżeli politycy i dziennikarze w taki sposób pojmują zadania które ma wykonywać Prezydent to chyba czas znieść ten urząd i zamienić go na Urząd Senatu RP. Z, tym, że Senat powinien mieć dwie izby. Jedną taką jak obecnie albo trochę zmienioną, a, drugą, wyższą, która przejmie rolę i zadania Prezydenta RP. Najwyższy urząd w tej izbie można by nawet nazwać Prezydent Senatu RP. Tym sposobem, powaga urzędu byłaby zachowana. Co do wyboru takiego prezydenta to tu jest kilka opcji. Jedna, to, przy wyborach do Senatu, dodatkowo wybiera się osobę na to stanowisko. Druga, to, że Parlament w głosowaniu jawnym wybiera Prezydenta Senatu, trzecia, że spośród wybranych w wyborach, kilku, dajmy na to trzech, Parlament wybiera Prezydenta Senatu. A, Marszałka Sejmu, też Parlament, a, nie tylko Sejm - na zasadzie równości. Do tego Jakaś izba Sądów, nie wiem, Sądu Najwyższego, czy innego, powinna zatwierdzać zgodność wyboru z prawem. I, to nie tylko tych, ale wszystkich, w, tym wiceministrów. Jak wiadomo, obecny system jest dziurawy albo nawet korupcjogenny. A, wynika to właśnie z niewłaściwych procedur zatwierdzających wybór danej osoby na dane stanowisko. Sąd jako takie mają Państwowy obowiązek zatwierdzania danej osoby na stanowisko. Żadne tam PKW. PKW jedynie zatwierdza (jak dla mnie) z formalnego punktu widzenia, a nie z prawnego. Ciekawe, co tam w kwesii dopłat czy co to tam było dla PiS i tych przepychanek PKW z ministrem. Coś temat zniknął z obiegu medialnego. Co do kandydata Trzaskowskiego, to, jak to mówią, otwieram okno, a, tam gołąb z plakatem Trzaskowskiego. Może to gołąbek pokoju? W telewizorach tyle go, że aż robi się to denerwujące. Ostatnio było coś w o koncesji. Poseł mówił, że to nie oni (PO/KO), tylko sądy tę koncesję chcą odebrać. Taa. Tere fere. Państwem rządzi partia/koalicja? PO. Formalności to jedno, a, życie to drugie. To jakby żołnierze Rosji mówili, że to nie oni bombardują Ukrainę tylko Putin. Sądy są częścią Państwa, a, Państwem, jak napisałem rządzi/zarządza PO/KO?. Zatem wniosek, dość banalny, byłby taki, że skoro Sądy nie czepiały się sposobu zajęcia/przejęcia Telewizji Państwowej, czy jaka ona jest, to jako takie nie są niezależne. Za to są podległe komuś wyżej. Jak jest trudno stwierdzić, bo z PiSu nikt nie tworzy marszów z napisem Konstytucja na koszulkach maszerujących. Chociaż kto wie. Podobno mają być jakieś marsze, chyba w Maju więc może ktoś skopiuje poprzednie koszulki i protesty. Trzaskowski, jak można przeczytać, chwali się Warszawą i jej osiągnęciami pod jego władzą. Co jest oczywiście, słuszne. Ale, czy to znaczy, że ma już dość zajmowania się Warszawą? Zwłaszcza z perspektywy jej Prezydenta? Z, logicznego punktu widzenia, zajęcie urzędu w Pałacu Prezydenta RP to dobra perspektywa i właściwy krok w karierze politycznej. I, jak mi się zdaje, skopiowanie tego co zrobił Lech Kaczyński. Albo prawie. Bo, zdaje się, jako Prezydent Warszawy chyba nie miał dobrych notowań. To teraz PO/Trzaskowski mają jakby lepsze odbicie. Trzaskowski może stwierdzić, że tak jak (nie wiem, sugeruję się jego opinią) rozwinął Warszawę to tak samo zrobi z Polską. A, że krąży też po Polsce regionalnej to pewnie będzie sugerował, że nie tylko z dużymi miastami, ale też z mniejszymi da radę. A, że dość młody jest to pewnie położy też akcent na rozwój dla małżeństw, rodzin, a, przy okazji, też dla emerytów. Chociaż, jak wiadomo, Prezydent RP ma inną specyfikę funkcji i możliwości, to jednak, mimo, że formalnie to chyba jest wymagane więc pewnie zrezygnuje z bycia w partii, zostawi sobie miejsce na powrót. A, przynajmniej będzie współpracował z ludźmi z PO/KO więc tym samym może mieć większe możliwości rozwoju terytorialnego. Bo zapewne będzie chciał być, o ile zostałby Przedentem RP, zapamiętany tak jak Kazimierz Odnowiciel, a nie jest Władysław Łokietek.
Szukaj